Przejdź do zawartości

Strona:Hordubal.pdf/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciemno! Polano, gdzie jesteś? Słyszę, jak bije twoje serce. — Polano, Polano — szepce Hordubal i maca ciemności. — Idź, precz! — stęknęła, zadygotała ciemność. — Ja cię nie chcę! Proszę cię, proszę cię, Juraju, proszę...
— Nic, nic, Polano — mruczy Hordubal straszliwie zmieszany. — Tylko tak, żeby zobaczyć, czy ci się dobrze śpi — — —
— Proszę cię, idź precz, idź — dygocze przestraszona ciemność.
— Chciałem ci tylko powiedzieć — jąka Hordubal. — Wszystko będzie, duszko, jak zechcesz. I łąki możesz dokupić...
— Idź, idź precz! — krzyczy Polana jak oszalała.
I Juraj nawet nie wie, jak się dostał na dół, tak jakoś, jakby prosto na łeb spadł w przepaść. Nie, skądże znowu, nie spadł, lecz siedzi na ostatnim stopniu i spada w przepaść. Tak głęboko, Jezu Chryste, tak głęboko się pada! I kto to stęka tutaj? To ty, to ty! Nie, nie stękam, tylko próbuję oddychać i nie moja to wina, że za każdym razem tak jęknie we mnie. Jeszcze i jeszcze! No, stękaj sobie! Jesteś w domu, jesteś gazda...
Hordubal przestał spadać, siedzi na ostatnim schodku i wżera się oczami w ciemność. Ty śpisz w izbie, ty jesteś gazda... Tak powiedziała. A więc to taka sprawa, Polano. Przez osiem lat byłaś sama sobie panią, a teraz się gniewasz, że będziesz miała gazdę nad sobą. Ech, duszko, popatrz dobrze, jaki on tam gazda! Siedzi na schodku i chlipie, mogłabyś mu fartuchem nos utrzeć. Taki on gospodarz! Hordubal czuje coś na twarzy, dotyka tego ręką i — mój ty Boże, przecie to jest uśmiech! Hordubal uśmiecha się w ciemność: co za gazda, parobek! Przyszedł parobek do krów, a ty, Polano, będziesz jak dziedziczka. No widzisz, wszystko da się ułożyć i pogodzić: konie i krowy, Szczepan i Juraj. Krowy ci wyhoduję takie, Polano, że miło będzie na nie patrzeć. I owce. Wszystkiego będziesz miała dość, nad wszystkim będziesz gazdowała.