Przejdź do zawartości

Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po tej rodzinnej scenie zapanowała kłopotliwa dla Wejwary cisza; nikt nie mówił, nikt nie wiedział o czem mówić. Rzeczywiście, trudno po takich oświadczynach nawiązać jakąś rozmowę. Cieszył się więc Wejwara, że po dziesięciu minutach przyszła ciotuchna Urbanowa, która ogromnie się zadziwiła, gdy pani Kondelikowa rzekła:
— Z panem Wejwarą już się znasz, narzeczony naszej Pepci...
O pół minuty później zaciągnęła ciotuchna Urbanowa panią Kondelikową do sypialni i pytała ciekawie:
— Narzeczony? Już się oświadczył?
— Tak, teraz, zanim przyszłaś...
— Jezus Marya! — zawołała ciotuchna żałośnie. — Jaka szkoda, że chwilę nie poczekaliście jeszcze, aż przyjdę. Jak żyję, nie widziałam tego...
Ciocia Urbanowa była panną, miała z pięćdziesiąt dwa lata, była gadatliwą, szczerą, niezmiernie uczuciową, czasem trochę opryskliwą, ale nawskróś dobrą.
— Umyślnie śpieszył się, dopóki byliśmy sami, to taki akt rodzinny... Ale będziemy mieli zaręczyny, dziś, a na nich będziesz...
Dzwonek odezwał się poraz drugi, przyszedł pan Slawiczek. Do sypialni wsunął głowę pan Kondelik.
— Betty, podawaj na stół, dyabelnie jestem głodny, już zebraliśmy się wszyscy...
Za chwilę drażniła nosy wszystkich uczestni-