Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi i trzymając się jednakże linji, i wreszcie zmusiłem go do nagłego zwrotu steru i usunięcia się z drogi, — całe wybrzeże zdecydowało, że coś we mnie siedzi, pomimo mej młodości. I w dalszym ciągu popisywałem się niezwykłemi czynami. Zdarzało się, że przywoziłem na Razzle Dazzle ładunek ostryg większy niż którakolwiek załoga z dwóch marynarzy zdołała przywieść. Pewnego razu, kiedy byliśmy na ławach daleko w dole zatoki Lower, ja pierwszy powróciłem i zarzuciłem kotwicę jeszcze za dnia przy wyspach Asparagus, a pewnej czwartkowej nocy, kiedy ścigaliśmy się na targ, prowadziłem Razzle Dazzle bez steru i pierwszy z całej floty pirackiej dobiłem do brzegu i zgarnąłem całą śmietankę na piątkowym targu; zdarzyło się również, że dopłynęłem do zatoki Upper na Razzle Dazzle pod trójkątnym żaglem, kiedy Scotty spalił nasz główny maszt (tak, ów Scotty znany z przygody na Idlerze. Po Spiderze następcą jego na pokładzie Razzle Dazzle był Irlandczyk, a potem powrócił Scotty i zajął miejsce Irlandczyka.)
Ale czyny, dokonane przezemnie na wodzie, liczyły się tylko częściowo. Co właściwie dopełniało wszystkiego i zdobyło mi tytuł: „Księcia łowów pirackich” to to, — że byłem dobrym kolegą na wybrzeżu i częstowałem wszystkich, rzucając szczodrze pieniędzmi po męsku. Nigdy dawniej nie śniło mi się, że przyjdzie czas, kiedy wybrzeże Oakland, które niegdyś tak mnie przerażało i zdumiewało, przerażę i oszołomię memi szatańskimi wybrykami.