Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się natychmiast odrywać od książki, lub zjawiał się dopiero po uporządkowaniu swoich zabawek.
Nudziły go te ciągłe pokazy jego niezwykłej pamięci, albowiem uważał to za naturalne, iż potrafi recytować po jednorazowem odczytaniu szeregi słów i cyfr; nie widział w tem nic godnego podziwu.
Właściwie nie posiadał pełnej świadomości swego odrębnego od świata „ja“ — i śmiałość jego, oparta na przyzwyczajeniu do otaczających go tłumnie ludzi, była tylko pozorna. Nie cieszyło go też wcale, że teraz w całym świecie szeroko mówiono o nim, jako o fenomenie, — co stwierdzał z radością Daumer — że przybywali oglądać go nawet goście zagraniczni. Interesował się bardziej stukiem zegara, nagłem puknięciem w szybę, tem wszystkiem, za czem podejrzywał jakąś niezgłębioną tajemnicę. Zwłaszcza rozkochany był w świecie książek, sądząc, że dadzą mu odpowiedź na wszystkie jego pytania. Z umiłowaniem patrzył nieraz Daumer na swego wychowanka, kryjącego się w zakątku ogródka, zagłębionego w książce, podczas gdy nad głową jego krążyły zygzakowato jaskółki, na ramionach siadały mu motyle, a chłopiec ani słyszał, ani widział. Jego zapał do nauki — zdaniem Daumera — rokował mu wielką przyszłość.
Musiało być w chłopaku coś niezwykłego, skoro ocenił to nawet buldog z sąsiedniej willi. Kiedyś rozwścieczony zerwał się z łańcucha i wpadł do ogrodu Daumera; podczas gdy wszystkich zdjęło okrutne przerażenie przed szczerzącą kły, spienioną paszczęką olbrzymiego psa, ów naraz przystanął