Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Znudziło mi się już to zagrzewanie nas przez Wdowę modlitwami i wygłaszaniem mów na temat pięknego ducha Świąt Bożego Narodzenia i jak to słodko uszczęśliwiać takie mnóstwo małych dzieci, kiedy przecież sama doskonale wie, że to jest dla nas tylko zabawą. Tego roku jestem przewodniczącą i mogę postąpić, jak uważam za stosowne. Mam już dość tego fałszywego miłosierdzia i ani mi w głowie robić na święta choinkę.
— Jakto, nie będzie choinki? — wykrzyknęła Ludka z przerażeniem.
— Więc cóż myślisz zrobić z trzydziestoma siedmioma dolarami i osiemdziesięcioma czteremi centami? — zapytała zawsze praktyczna Zuzia.
— Słuchajcie! — zaczęła Inka swe przemówienie. — Tu w okolicy niema dzieci, któreby potrzebowały choinki i podarunków, ale potrzebuje ich dziadek i babcia Flannigan. Ta biedna staruszeczka, taka miła i dobra jak tylko być może, gnieździ się wśród całej kupy tych okropnych, wrzeszczących, brudnych, małych Murphy; a dziadek Flannigan mieszka kątem u żony Tomasza młodszego, latając na posyłki i wysługując się tej babie, która jest naprawdę straszną kobietą. Jak wpadnie w wściekłość, rzuca garn-