Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/260

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jedząc, opowiedział jej całą historję. Człowiekowi doświadczonemu w sprawach policyjnych, wydałaby się do pewnego stopnia nieprawdopodobna, ale on miał uczciwą twarz i błękitne oczy, i ani na myśl jej nawet nie przyszło nie wierzyć mu. Włamywacz rozpoczął swoje opowiadanie posępnie. Dotychczas nikt mu nigdy nie uwierzył i był pewny, że ona też nie uwierzy. Z przyjemnością nablagowałby w ciekawszy i bardziej zajmujący sposób, nie miał jednak dość wyobraźni, aby wymyślić jakieś przekonywujące kłamstwo. Wobec tego jak zwykle, niezgrabnie mówił prawdę.
Inka słuchała z wytężoną uwagą. Jego opowiadanie było chwilowo stłumione przez placek cytrynowy, a jego sposób wyrażania się nie był zgodny z jej sposobem. Mimo to starała się zrozumieć w czem rzecz.
Właściwie to on był ogrodnikiem. Na ostatniej posadzie musiał sypiać na poddaszu, ponieważ pan domu często wyjeżdżał, a pani samotna bała się trzymać obcego mężczyznę w domu. A pewien robotnik, pracujący w gazowni, podający się stale za jego przyjaciela, zafundował mu pewnej nocy sporo piwa i upił go i wziął mu klucz od tylnych schodów. I kiedy on (ogrodnik) spał