Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ciasną, asfaltową uliczką skierowały się ku budynkowi z cegieł z napisem „Biuro“. Kiedy stanęły w progu pierwszego pokoju, czterech urzędników wraz z panną do pisania wybuchnęło na ich widok śmiechem. Siedzący najbliżej nich młody człowiek okręcił się wraz z krzesłem, aby je lepiej widzieć.
— Hallo, dziewczęta! — rzekł z wesołą poufałością. — Skądeście się tutaj wzięły?
Panna pisząca na maszynie zaczęła robić głośne uwagi na temat dziurawych pończoch Inki.
Twarz Inki oblała się ciemnym rumieńcem pod czarną kawą.
— Przyszłyśmy do pana Gilroy — rzekła z godnością.
— Pan Gilroy jest dziś bardzo zajęty — odpowiedział z uśmiechem młody człowiek. — Czy nie wołałabyś raczej mnie powiedzieć, z czem przyszłaś?
Inka wyprostowała się dumnie.
— Proszę powiedzieć panu Gilroy — natychmiast — że chcemy z nim pomówić i czekamy.
— Oczywiście. Proszę bardzo o przebaczenie.
Młody człowiek zerwał się z przesadną uprzejmością. — Czy panie mogą łaskawie dać mi swe bilety wizytowe?