Przejdź do zawartości

Strona:Jeden trudny rok opowieść o pracy harcerskiej.pdf/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VI
BIAŁE SZALEŃSTWO

Wacek! — darł się w niebogłosy z izby „ósemki” Roman, rozkraczony do niemożliwości na długim pniu drzewnym wyrzeźbionym w kształt narty, do którego przymocowywał wyciętą już i wykończoną, ale niewygiętą nartę.
Tem wołaniem oderwał Wacka od malowania gotowych już desek. We dwóch ścisnęli imadłami nartę i powrócili do swych robót. Roman na żelaznym piecyku wygotowywał w saganie pełnym wrzątku swe deski, Wacek kończył politurę. Za chwilę drzwi się rozwarły i wszedł Zdzich, brzęcząc pękiem więźb, które wykonał w domu.
— Trzynaście sztuk — zawołał — jeden będzie jeździł „jednonóż”.
— A reszta?
— Nie dałem rady. Do drugiej w nocy robiłem — tłumaczył się.
— Jak nie zrobisz na termin i potrącą nam te piętnaście procent, to ty będziesz śpiewał!.