Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ściska dłoń, coby chciała umniejszyć mu męki,
I paziowi ponuro wyśmiechnął swe dzięki.[1]
Paź nic sercem nie czuje, nie widzi oczyma,

1065 
Prócz czoła, które pilnie na kolanach trzyma,

Prócz oczu, co choć zaszły mrokami ciężkiemi,
Jeszcze świecą mu światłem jedynem na ziemi.

XVIII

Nieprzyjaciel nadbiega goniący od rana:
Póki Lary nie schwycą, niczem ich wygrana.

1070 
Nadaremnie z rąk pazia oderwać go żąda,

Lara na nich ze wzgardą spokojną pogląda,
Co na surowość swojej doli nie narzeka,
Wprost z żywej nienawiści do śmierci ucieka.[2]
Oton z konia zeskoczył, pogląda na wroga,

1075 
Co w krwi jego się broczył, — i pyta, przez Boga,

Jak się ma rana? Lara nic nie odpowiada,
Jak na twarz nieznajomą zimne oko pada.
Przemówił do Kaleda — przerywać nie śmieją,
Wyraźnie słyszą słowa, słów nie rozumieją.

1080 
Jego głos konający brzmi w tej drugiej mowie,

Do której dziwną pamięć wiązał w swej rozmowie.[3]
Rozmawiają — lecz o czem? tylko Kaled umiał
Zgadnąć — i słów znaczenie sam jeden rozumiał.
Kaled mu odpowiada, Lara ciągnie daléj,

1085 
A wszyscy wkoło z niemem zdziwieniem patrzali.

Oni zdają się, swoją przeszłością zajęci,
W połowie teraźniejszość gubić w niepamięci,
Między siebie podzielać jakiś los oddzielny,
Za któryby nie przejrzał żaden wzrok śmiertelny.

  1. w. 1063. wyśmiechnął — uśmiechem dał wyraz swej wdzięczności.
  2. w. 1073. z żywej nienawiści — z nienawiści ze strony ludzi żywych.
  3. w. 1081. Sens: z którą wiązały się jakieś dziwne wspomnienia.