Przejdź do zawartości

Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ją w rzeczywistości. Żyje w jakimś nierealnym świecie, którego nie możemy zrozumieć. Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby słyszał głosy, jak — no, jakże się nazywa? T, tt! Szkoda go! — Ted pozorami zwodził cały świat. Był bardzo łagodny, był naturalnie gentelmanem i to go maskowało; ale w głębi duszy — krył się typowy asceta, fakir! Boba Piersona opanowało uczucie bezradności; zrozumiał, że ma do czynienia z czemś dla siebie niepojętem; podszedł z powrotem do stołu i zasiadł ponownie przy winie.
— Zdaje mi się — rzekł nieco ostrym głosem, — że lepiejby było poczekać, aż się kurczę wylęgnie,;anim się niem rozporządzimy. — Zrobiło mu się jednak zaraz żal własnej szorstkości, wychylił więc w zakłopotaniu resztę wina. Kiedy napój przepływał mu przez podniebienie, pomyślał: — Biedny Ted! Nawet nie pije — o ile mogłem zauważyć, nie ma żadnej przyjemności w życiu poza spełnianiem swego obowiązku, i nawet nie wie dobrze, jaki jest ten obowiązek. Niema wielu takich, jak on — na szczęście! A jednak go kocham. Biedny chłop!
„Biedny chłop“ ciągle jeszcze patrzył w płomienie.

3.

O tej samej godzinie, w której toczyła się rozmowa między braćmi — myśli bowiem i uczucia mają tajemniczą zdolność przenoszenia się na falach przestrzeni — Noel powiła syna Cyryla Morlanda, trochę przed właściwym terminem.