Przejdź do zawartości

Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

być nieszczęśliwa, by komuś innemu ułatwić życie, tak jak Leila. Podziwiam ją! Ona nie czyni tego dla dobra swej duszy, tylko dlatego, że nie może znieść, by on był nieszczęśliwy. Musi go bardzo kochać. Biedna Leila! I wszystko to zrobiła sama, z własnej woli! — To samo miał na myśli Jerzy, kiedy mówił o żołnierzach; nie wiedzą, czemu są bohaterami, nie są nimi dlatego, że im ktoś kazał, ani dla wiary w przyszłe życie. Muszą nimi poprostu być z wewnętrznego nakazu, by ocalić innych. — A przytem kochają życie tak samo, jak ja, — pomyślała. — Boże! Jakże podłym się człowiek czuje w porównaniu z nimi! — Te druty! Przekora, uległość? A może obie te cechy równocześnie? Najstarsza pani na świecie, z wargami drgającemi lekko w kącikach ust, które tyle umiały przemilczeć, przeżyła już swe życie i wiedziała o tem. Jakież to okropne żyć dalej z chwilą, gdy człowiek już nie może nikogo zaciekawić i musi poprostu „zabijać czas“ i czekać na śmierć. Ale o ileż bardziej okropne „zabijać czas“, gdy się jest jeszcze pełnym sił, gdy wystarczy sięgnąć ręką, by posiąść pełnię życia i miłości! — Nie odpiszę tatusiowi, — pomyślała.