Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i zawsze wiedziałem, że jest prawdziwie dobrym człowiekiem, choć stale tak walczymy ze sobą. Dowidzenia, kochanie.
Wyszedł z policzkami mokremi od łez Gracji i stanął na chwilę na progu, by odzyskać panowanie nad sobą. Niekształtny cień domu padał na kamienisty ogród aksamitną czernią. Jakiś ptak nocny krążył w powietrzu; łopotanie jego skrzydeł wzruszyło go dziwnie. Ostatni to raz słyszał szeleszczący odgłos lotu angielskiego ptaka! Anglja! Coż za noc — i w taką noc się żegnać! — Ojczyzno moja! — pomyślał; — o piękna moja ojczyzno! — Na małym skrawku trawnika leżała srebrzysta rosa — ostatnia rosa, ostatnia woń angielskiej nocy. Z oddali zabrzmiał głos rogu. — Angljo! — modlił się, — Bóg z tobą! — W odpowiedzi usłyszał cichy głos z drugiej strony trawnika, coś, jakby pokasływanie starego człowieka, i brzęk i skrobanie łańcucha. Z cienia, rzucanego przez dom, wyłonił się jakiś łeb; brodaty i rogaty, jak głowa bożka Pana; zdawał się patrzeć na niego. Ujrzał niewyraźny, szary zarys kozy ogrodowej, usłyszał, jak szarpie się niespokojnie na kołku, do którego była przywiązana, jakby zaniepokojona wtargnięciem obcego przybysza w jej siedzibę.
Poszedł na górę na półpiętro, gdzie obok dziecinnego pokoju mieścił się mały, wąski pokoik Noel. Żaden głos nie odpowiedział na jego pukanie. Było ciemno, ale mógł ją zobaczyć przy oknie, wychyloną daleko, z brodą opartą na dłoniach.
— Nolli!
Odparła nie odwracając głowy:
— Co za noc, tatusiu. Chodź i popatrz! Chciałabym puścić kozę wolno, ale zjadłaby wszystko w ogródku. Ale to przecież jej noc, nieprawdaż? Powinna gonić i skakać. Wstyd doprawdy uwiązywać zwierzęta. Czy