Przejdź do zawartości

Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Owo patrzenie na te prakształty stanowiło ich wiedzę i świadomość wszechświata.
Ponieważ byli wszechwidzący i, nie potrzebując przenosić spojrzeń z jednego na drugie, ogarniali jednocześnie jedność bożą i wielość stworzeń wszechświata, przeto poznanie Boga i świata było im jednem i tem samem. Gdy bowiem człowiek zwróci spojrzenie na jedność Boga, to traci z oczu wielokształt świata przemian i przeciwnie, patrząc na świat, zatraca świadomość jedności. Dlatego to wiedza jego jest ciągle urywkowa, łatana, chwiejna i pełna wątpliwości.
W owem państwie Bramy czas płynął cicho i niepostrzeżenie. Jak czysta, spokojna i niczem w ruchu niehamowana rzeka płynie tak, że tego nie dostrzegamy, tak samo nie dostrzegali, że czas mija, bowiem ruchu tego nie wytyczało żadne falowanie myśli, ni uczuć i nie stawało mu wbrew.
Owa niedostrzegalność czasu stanowiła ich wieczność.
Ale wieczność owa była złudą.
Wszystko tedy, co w sobie mieściła: wiedza, szczęśliwość, rozkosz istnienia, udział w żywocie wszechświata, miłość i ich własne życie, było zatopione w złudzie i nosiło jej znamiona.