Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Powtórzyłem mu to, co już poprzednio mówiłem do Ben Nila, na co on odrzekł:
I ja jestem tego zdania, Ibn Asl odszuka naprzód swój okręt, a potem podąży do Faszody celem zwerbowania nowej bandy. Cóż nam teraz czynić należy?
— Urządzić za nim pościg.
— No tak, ale, niestety, muszę wprzód dostawić jeńców do Chartumu, a ponadto trzeba się tam zaopatrzyć w żywność i amunicję na dłuższy czas, bo możliwe, że będziemy musieli zapuścić się za Ibn Aslem daleko wgórę Nilu, w okolice bagniste. Musisz wziąć pod uwagę i tę okoliczność, że potem zejdzie mi przynajmniej z tydzień, nim się dostanę do Faszody, a że to spory kawał czasu, Ibn Asl zapewne będzie już daleko.
— Czy nie mógłbyś zabrać z Chartumu małego parowca, któryby przyholował twój statek w znacznie krótszym czasie do Faszody?
— Ba, gdyby tylko jeden z tych małych waburatów[1] był na miejscu, wziąłbym go natychmiast, ale nawet w tym wypadku Ibn Asl czmychnie prędzej z Faszody, niż ja się tam dostanę.
— No, to udajmy się za nim stąd prosto; to będzie najlepiej.

— Dla ciebie byłoby to, oczywiście, dogodniejsze, ale dla mnie mniej. Gdyby który

  1. Liczba mnoga od wabur — parowiec.
95