Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wiał wiatr północny, jak zwykle w tej porze roku, i statek płynął dosyć szybko, dopóki słońce nie zniknęło na zachodzie i nie odmówiono moghrebu[1]. Potem jednak kazał reis płynąć tylko połową żagli. Dahabijeh posuwała się powolniej i zauważyłem, że ster skierowano ku lewemu brzegowi rzeki. Zwróciłem się do reisa i spytałem o przyczynę tego manewru.
— Zatrzymujemy się w Giseh — odpowiedział.
— Ale dlaczego? Dopiero rozpoczęliśmy drogę. Z jakiego powodu mamy ją już przerywać? Jeszcze nie ciemno i wkrótce ukażą się gwiazdy, a przy ich świetle moglibyśmy wcale dobrze dopłynąć do Atar en Nebi lub Der et Tin, a nawet do Menil Sziba i do Der Ibn Sufgan.
— Skąd znasz te miejscowości? — spytał zdziwiony. — Kto ci o nich opowiadał?

— Uważasz mnie zapewne za nowi-

  1. Modlitwa wieczorna.
162
13