Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bo znowubyś wszystko zepsuł. Ja za tymi ludźmi pojadę, a ty nadejdziesz piechotą.
— Nie może to być, effendi! W jakiż sposób zdołam ciebie doścignąć?
— Nic łatwiejszego. Ci zbóje odjechali przed godziną; za dwie godziny ich dogonię i zaczekam potem na ciebie.
— Więc razem będziemy z nimi walczyli?
— Nie bądźże taki głupi! Zanim ty nadejdziesz, ja się z nimi już z pewnością rozprawię. Ażeby dotrzeć do tego miejsca, w którem ja ich doścignę, będziesz musiał iść szybko przez pięć godzin. Nie mam ani czasu, ani ochoty czekać na ciebie zbyt długo; zresztą, nie wątpię, że będziesz się śpieszył. Chwaliłeś się szybkością i wytrwałością swoich nóg, pokaż więc teraz, że na tę pochwałę zasługują.
Kiedy, wypowiedziawszy te słowa, wsiadłem na wielbłąda, odezwał się Selim płaczliwie:
— Więc odjeżdżasz rzeczywiście beze mnie? Jak możesz zostawiać mnie same-

93