Żebrak. Uciekaj stąd do rodzicielskiego domu, tam na ich łonie znajdziesz utracony spokój. Gdzież mieszkają twoi rodzice?
Kazimierz. Na Górnym Śląsku.
Żebrak. Szczęśliwe zdarzenie, bo i ja ciągnę w te strony szukać poczciwej rodziny, której oddałem moje jedyne dziecię.
Kazimierz. Chodź ze mną ojcze. Jutro pierwszym pociągiem udamy się w podróż. (Odchodzą, zasłona spada).
Czarniecki. (wchodząc ze Stachem do pokoju). Chodźcie dalej, mój Stachu; podobno byliście w Berlinie z Gałką?! Cóż tam nowego?
Stach. Ano nic nowego. (Usiada na ławie).
Czarniecki. Czyś się widział z Kazimierzem?
Stach. Ano widziałem.
Czarniecki. Nie dał ci on listu?
Stach. Toć nie dał. Mój gospodarzu, jeżeli się nie rozgniewacie, to się was o coś zapytam.
Czarniecki. Cóż takiego? proszę.
Stach. Ano już to człowiek dojrzał i nie chce mi się też już dłużej tak tyrać po służbach.
Czarniecki. Ej, to myślisz o założeniu własnego gospodarstwa?
Stach. Ano zgadliście. Najpierw chciałbym się ożenić.
Czarniecki. Jeżeli mi się wolno zapytać, obrałeś to już sobie żonkę?