Strona:Karolina Szaniawska - Fortel Pawełka.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
SCENA XV.
CIŻ, MARYSIA.
MARYSIA (wbiega z listem).

O, rety! A cóż to panicze wyrabiają z tym zbereźnikiem?...

GUSTAW.

To zbrodniarz!

MARYSIA.

Oj, co zbereźnik, to zbereźnik i zawdy go się głupstwa trzymają. (po chwili) Jest tu, proszę panienki, liścik... pachciarz dopiero co wrócił.

ZOSIA (z radością).

List od mamy! daj prędko.

PAWEŁEK (cicho do Marysi).

A toć mnie związali, nikiej cielę. Maryśka, ratuj!

MARYSIA (grożąc mu).

Dobrze ci tak, kiedy powiedziałeś przed gospodynią, żem ja ser zjadła... dobrze ci, dobrze!

(wychodzi, śmiejąc się)

SCENA XVI.
AMELKA, ZOSIA, FELEK, KONRAD, GUSTAW, PAWEŁEK.
ZOSIA (otwiera list).

Ach, mój Boże, tak się stęskniłam do rodziców drogich (do obecnych) Przepraszam, wolno przeczytać?

GUSTAW.

Niech się pani nie krępuje. Teraz to doprawdy niema strachu, ale gdy noc zapadnie, zbójcy przyjść gotowi...

ZOSIA (czyta głośno).

Moje drogie dziecko, znalazłam dla ciebie miejsce na pensyi. (ździwiona przestaje czytać) Co? miejsce na pensyi, dla mnie?... Wcale nie było o tem mowy... nigdybym się tego nie spodziewała! (na wpół z płaczem) Doprawdy, nie rozumiem, co rodzicom przyszło do głowy (milczy, zasłoniwszy twarz rękami).

FELEK.

E! moja Zosiu, nic złego się nie stanie, tylko utracisz miny i grymasy i uczeszesz się, jak człowiek, bo zrobiłaś z siebie czupiradło.