Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I wepchnąwszy Łętowskiego do lochu, drzwi zatrzasnęli.
Maciek Nowobilski zaś na mur wbiegł, powiewając białą cuchą nad głową na znak, który, jako dawny wojskowy, znał.
Dostrzegł pułkownik Jarocki cuchę i pod mury się posunął.
— Co chcecie? — krzyknął.
— Za Kostkę i za Łętowskiego puścicie nas swobodnie?
Jarocki się czerni bał, odpowiedział więc:
— Puścimy!
— No to ustańcie strzelać!
Armaty ucichły.
Kostki chłopi nie szukali. Nie chcieli mu spojrzeć w oczy. Wiedzieli, że spał. Wtenczas Maryna weszła do komnaty i ujrzała Kostkę na łożu Platemberga nad chęć snem zmorzonego.
Wstrząsnęła go za ramię.
Zerwał się: — Co!? Sobek z Toporami?
— Nie — odpowiedziała Maryna. — Chłopi zamek oddali.
— Jakto!? Co!? — krzyknął Kostka skacząc na równe nogi.
— Kto oddał!? Gdzie Łętowski? Ustrzelon?
— Nie, zamknięty w piwnicy!
— Prawdę mówisz?
— Prawdę.
Kostka opadł na łoże.
— Słuchajcie, jak nie wierzycie — rzekła Maryna. — Armaty cicho stoją.
Kostka poczekał na chwilę.
— Prawda — rzekł.
— Szkoda was — powtórzyła Maryna.