Przejdź do zawartości

Strona:Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Janosik król Tatr.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rakach. Otoczono ich pocichu, Janosik zaś, Sobek Topór i kilku innych podeszli pod karczmę.
Drzwi od sieni były niezamknięte. Janosik szedł na palcach, w prawej ciupagę, w lewej ręce kaganek dzierżąc. Uchylił lekko drzwi od izby i ujrzał Sieniawskiego snem zdjętego.
Zawahało się jego mężne i rycerskie serce. Ale tuż za nim szedł Sobek, który rzucił się ku łożu z podniesioną siekierą w ręku.
Ciupaga Sobka Topora, w mig ciupagą Janosika ztyłu poderwana, stal pod osadzenie, zastanowiła się w powietrzu; siepnął Sobek toporzyskiem, ale Janosik Nędza Litmanowski dzierżył jego siekierę na uwięzi.
Obudzony krzykiem Sobka Sieniawski zerwał się ze snu i usiadł na łożu. Ale nim Sieniawski do pistoletów, co obok łoża na stole leżały, ręką sięgnąć zdołał, Sobek, nie zdarłszy ciupagi swojej z ciupagi Janosika, z gołemi rękoma nań się rzucił i pod gardło chwyciwszy na poduszkę go obalił, a ciupaga z brzękiem na ziemię padła.
Charczeć począł Sieniawski zdławiony. Moc mu zaraz członki odeszła.
— Sobek — rzekł Janosik, który stał zboku w izbie — nie rób mu nic! On mój, nie twój.
— Mój — ryknął Sobek.
— On mi dziadka zabił, dom okradł!
— Sobek — rzekł Janosik spokojnie — abo mnie słuchać musisz, abo się wróć, skądeś przyszedł.
Sieniawskiego, bladego i wysilonego, chłopi trzymali na łożu. Janosik wskazał chłopom trzymającym Sieniawskiego, kazał go strzec i wypadł w pole, skąd gwar walki go doszedł, chwyciwszy za rękę Sobka i ciągnąc go we drzwi. Na podwórcu i wokoło karczmy bito się, a raczej dworzanie i dragoni bronili się przewadze górali w ciemności.