Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Icek Kolumb.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czasem jajka; niekiedy kaczkę, trochę przędzy...
Rozmaicie...
I przyszedł do małych pieniędzy...
Lecz wiadomo, że drobny ten produkt wioskowy
Jest to towar porządny, lecz czysto lądowy,
A Icek jeszcze wówczas, gdy był bardzo młody,
Ogromne miał skłonności do bieżącej wody;
On chciał być kupcem wodnym... jak ów Chaim Ryba,
Nad którego bogatszych w Kocku niema chyba...
Raz Chaim las zakupił, bardzo niedaleko
Od Łysobyk... a prawie że nad samą rzeką.
Sosny wielkie masztowe i dęby na szwele,
Chłopów się z siekierami zeszło bardzo wiele,
Cięli sosnę po sośnie, kładli dąb po dębie...
Icek smak tej zabawy dotychczas ma w gębie...
Chaim Ryba go wtedy zawołał o zmierzchu
I rzekł:
— Ty będziesz u mnie kontroler od wierzchu,
A skoro się pokaże, żeś dobrej natury,
To mogę ci niedrogo oddać wszystkie wióry.
Zaczynaj od małego!
Icek kiwnął głową,
I do Chaima Ryby rzekł nieśmiałe słowo,
Że serce w nim, jak kokosz do pierzatej dziatwy,
Rwie się bardzo gwałtownie do wody i tratwy.
Tak Kolumb Genueńczyk wobec wód odmętu
Czuł, jako się w nim rwała dusza do okrętu...
................
Na wiosnę, gdy już nastał dzień jasny i długi,
Spuszczano ciężkie belki z spadzistej bindugi.
Flisacy, umilając sobie pracę śpiewem,
Zbijali długie tratwy... Icek stał nad drzewem,
Rachował wszystkie bale i klepki i szwele,
A w przyszłość patrzył teraz pogodnie i śmiele,
Bo Chaim, wielki Chaim, co dróg tyle zmierzył,
Jemu urząd kasyera na tratwie powierzył...