Przejdź do zawartości

Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
295

żdemu Krzyż, który uznał dla nas potrzebnym, wedle mądrości i miłości swojéj! Temu dał Krzyż choroby, tamtemu ubóstwa; jednych krzyżuje prześladowaniem, wzgardą u ludzi, drugich tęsknotą, smutkiem wewnętrznym. - Weźmie matce dziecko, dzieciom matkę; rozłączy męża z żoną, żonę z mężem. Są tacy, którzy niejeden, ale kilka Krzyżów razem dźwigać muszą. - Są ludzie tak usposobieni, że najmniejszy Krzyż, na pozór tak lekki, obala ich i niweczy! - Bądź jak bądź, my drogi Opatrzności boskiej czcić, wielbić, błogosławić powinniśmy, chociaż częstokroć tak ciemne i niepojęte nam się być wydają! Nie pytajmy się nigdy, dla czego Bóg nami tak rządzi, ale dajmy Mu rządzić się spokojnie i pokornie! Nie prośmy o nic, coby było przeciw woli Jego, ale dziękujmy za wszystko, chociaż przeciw woli naszéj! - Wola boska nas zbawi, wola nasza, jeśli nie idzie wspólnie z wolą boską, zgubi nas! My tylko przeszłość i to ciemno widzimy - Bóg widzi przyszłość! My widzimy Krzyż, ale nie widzimy błogosławieństw do Krzyża przywiązanych! - O poznajmy, ukochajmy Tego, który nas tak niepojętą ukochał miłością. - A jeśli nauczymy się kochać Jezusa, będziem Go kochać we wszystkiém. Jeśli się nauczymy kochać Krzyż Jego, będziem kochać Krzyż nasz!