Przejdź do zawartości

Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
331

wydoła - to łóżeczko poprawia, to mu lekarstwo do ust podaje, to pot z czoła mu ociera - ale Ty Maryo! Matko najboleśniejsza - Tyś i téj ulgi, téj pociechy innych matek mieć nie mogła. Słyszy - słyszy jako Syn Jéj przemawia: „Pragnę“ - a biedna Matka kropli wody na ochłodę podać mu nie może - to co najbiedniejsza niewiasta może. „Ach Synu mój“ rzecze Marya, „nie mam ja innej wody, jak tylko wodę łez moich.“ Chciałaby Go przycisnąć do serca Swego, chciałaby aby skonał na Jéj sercu, wyciąga ręce swoje - ach nie Syna - nie Syna, tylko twarde drzewo przyciska krzyżowe. Niebyło nikogo, aby pocieszył Syna, niebyło tam nikogo, aby pocieszył Matkę. Wszystkie serca jakoby skały zatwardziałe, a usta tylko na naigrawania i bluźnierstwa się otwierały. Słyszy Marya - a głos ten przedziera Jej serce, jako się użala Syn Jéj najdroższy, widząc się opuszczonym od samego Ojca Niebieskiego. „Boże! Boże czemuś mnie opuścił!“ O grzechy świata tego! O jakie straszne zgromadziłyście męki na Syna mego! Samo Niebo nie chce wysłuchać głosu Jego - Ojciec przedwieczny nie ma litości nad Synem swoim! Lecz co więcéj, Marya nie tylko nie mogła pocieszyć Syna swego, ale widok Jéj pomnażał jeszcze boleści Zbawiciela, bo jako mówi Bernard święty, i jako