Przejdź do zawartości

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wagę szczególną i słuchaliśmy kazania w skupieniu. Własnemi słowami podawał nam te ciekawe wiadomości i dlatego przenikały one łatwiej do naszych umysłów.
Nagle Sara Ray zerwała się na równe nogi z głośnym krzykiem, który wkrótce przemienił się w spazmatyczny śmiech. Wszyscy, nie wyłączając kaznodziei, spojrzeliśmy na nią z przestrachem. Celinka i Fela zerwały się również i chwyciły ją za obie ręce, Sara Ray najwidoczniej dostała ataku histerji, jednakże nie znaliśmy wówczas tych rzeczy, więc byliśmy pewni, że poprostu zwarjowała. Krzyczała, płakała, śmiała się i rzucała na wszystkie strony.
— Zwarjowała biedaczka, — wyszeptał Piotrek, schodząc z kazalnicy z śmiertelnie bladą twarzą.
— Przeraziłeś ją tak okropnie swojem kazaniem, — uczyniła mu wymówkę Fela.
Obydwie z Celinką ujęły Sarę pod ramiona i niosąc ją prawie, wyciągnęły z sadu do mieszkania. Obrzuciliśmy się wzajemnie zalęknionemi spojrzeniami.
— Wywarłeś nawet za wielkie wrażenie, Piotrku, — powiedziała zmartwiona Historynka.
— Nie powinna się była przerażać. Gdyby zaczekała do trzeciego rozdziału, dowiedziałaby się, jak łatwo jest uniknąć dostania się do piekła i jak mało trzeba trudu, żeby się dostać do nieba. Ale wy, dziewczęta, zawsze się musicie śpieszyć, — mruknął Piotrek z goryczą.
— Przypuszczacie, że ją zabiorą do domu warjatów? — zapytał Dan nieśmiało.
— Ach, idzie wasz ojciec, — zawołał Feliks.
Istotnie wuj Alec kierował się do sadu. Nigdy dotychczas nie widzieliśmy wuja Aleca zagniewanego, lecz nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że w danej chwili był poprostu wściekły. Niebieskie jego oczy niesamowicie błyszczały, gdy zwrócił się do nas: