Przejdź do zawartości

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tak w kręgu światła czarodziejskiej naszej latarni. Zapomnieliśmy o troskach i zmartwieniach i życie ukazywało się nam w całkiej nowej krasie.
— Jutro z samego rana upiekę ciasto na nowej brytwance, — obiecywała sobie Fela. — Czyż to nie jest śmieszne? Jeszcze wczoraj byłam zdolna tylko do modlitwy, a już dzisiaj mam ochotę kuchmacić.
— Nie możemy zapomnieć o tem, aby wieczorem podziękować Bogu za uzdrowienie Piotrka, — przypomniała nam Celinka, gdyśmy wreszcie wrócili do domu.
— Czy przypuszczasz, że Piotrek i takby wyzdrowiał? — zapytał Dan.
— Ach, Dan, dlaczego zadajesz takie pytania? — wołała Celinka z przerażeniem.
— Tylko tak sobie, — tłumaczył się Dan. — Tak jakoś przyszło mi to nagle do głowy. Ale oczywiście nie zapomnę podziękować Bogu, gdy będę mówił wieczorny pacierz. Podziękowanie nigdy nikomu nie zaszkodzi.