Przejdź do zawartości

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnóstwo dziewcząt, któreby chętnie odpowiedziały „tak“ na pańskie oświadczyny. Tutaj przed panem stoi taka jedna! Dlaczego nie miałby się pan ze mną ożenić, Nedzie Campbell? Ludzie powiadają, że jestem równie ładna, jak Nacia, a potrafię pana kochać jeszcze bardziej, niż Nacia kocha swego Donalda!
— I co wówczas zrobił Campbell? Postąpił tak, jak powinien był postąpić. Wziął sobie do serca słowa Basi i wkrótce odbyło się podwójne wesele. Pogłoski krążą, że Ned i Basia byli najszczęśliwszem małżeństwem na świecie, szczęśliwszem nawet, niż Donald i Nacia. I wszystko było jaknajlepiej, bo się dobrze skończyło!
Historynka dygnęła, aż jedwabną swą suknienką zamiotła podłogę. Potem usadowiła się znowu na fotelu i spojrzała na pana Campbella z triumfem.
Historję tę znaliśmy już oddawna. Pisano nawet o niej w dziennikach w Charlottetown, my zaś czytaliśmy ją w jakiejś książce ciotki Oliwji, z której Historynka również się o niej dowiedziała. Słuchaliśmy jednak oczarowani. W miarę opowiadania notowałem sobie każde jej słowo w pamięci, lecz nigdy nie potrafiłbym opowiedzieć tak obrazowo tej historji, jak to uczyniła Historynka. Wszyscy bohaterowie nagle ożyli. Donald, Ned, Nacia i Basia znajdowali się teraz z nami w pokoju. Widziałem dokładnie ich twarze, słyszałem ich głosy, zagniewane, czy łagodne, ironiczne, czy wesołe, mówiące rozmaitemi akcentami. Uświadamiałem sobie całą kokieterję, uczucie, zuchwałość i miękkość w przemowie Basi Sherman, do tego stopnia, że zapomniałem zupełnie o obecności pana Campbella.
Pan Campbell w milczeniu wyjął sakiewkę, dobył z niej złożony banknot i podał go Historynce.
— Masz tutaj pięć dolarów — rzekł — bo opowiadanie twoje więcej było warte. Jesteś nadzwyczajna! Przyjdzie