Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzekł, że się nie zakocha, ale, co można wiedzieć, jak się sprawy ułożą. W ostatniej chwili widział mnie uśmiechniętą i wesołą. Potem przez cały dzień nie mogłam żadną miarą zrzucić z twarzy tego przymuszonego uśmiechu, w którym jakbym odrętwiała.
Mimo rad Mary i jej żywych przykładów, pani Blythe, która żegnała Jima z uśmiechem, nie mogła zdobyć się na uśmiech przy pożegnaniu Władka. Nikt jednak nie płakał. Wtorek wyszedł ze swej budy i przysiadł u nóg Władka, kręcąc zawzięcie ogonem. Spoglądał na odjeżdżającego ufnym wzrokiem, jakby chciał powiedzieć: „Wiem, że odnajdziesz Jima i przywieziesz go do mne.“
— Bądź zdrów, stary, — rzekł Karol Meredith wesoło, gdy się już zaczęto żegnać. — Powiedz im wszystkim, aby byli mocni na duchu, wkrótce i ja się tam zjawię.
— Ja także, — dorzucił Shirley lakonicznie, wyciągając opaloną dłoń. Zuzanna słyszała te słowa i twarz jej stała się nagle ziemista.
Una spokojnie uścisnęła dłoń Władka, patrząc nań ze smutkiem swemi szafirowemi oczami. W oczach Uny na zawsze już potem pozostał ten smutek. Władek pochylił swą piękną ciemną głowę w zielonej furażerce i złożył na twarzy dziewczyny gorący, braterski pocałunek. Nigdy nie całował jej dotychczas i przez jedną chwilę Una zaniepokoiła się, czy ktoś to widział. Nikt nie widział jednakże. Konduktor zawołał głośno: „Wsiadać“. Wszyscy zmusili się do uśmiechu. Władek zwrócił się do Rilli. Trzymała jego dłonie i spoglądała nań z powagą. Nie zobaczy go dopóki świt nie nastanie, dopóki