Przejdź do zawartości

Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wybory prezydenta Stanów Zjednoczonych odbyły się w listopadzie i Zuzanna nie mogła otrząsnąć się z podniecenia.
— Nigdy nie myślałam że dożyję takiej chwili kiedy zainteresują mnie wybory Yankesów, pani doktorowo. Świadczy to, że nigdy nie wiadomo, do czego dojdziemy na świecie i co nas będzie zaciekawiało.
Zuzanna wieczorem 7 listopada długo siedziała w jadalni, zajęta niby wykończeniem ostatniej pary skarpetek. W istocie jednak telefonowała do sklepu Cartera Flagga po informacje, a gdy nadeszły pierwsze komunikaty o tem, że Hughes został wybrany, pobiegła na górę do sypialni pani Blythe i zameldowała wzruszonym szeptem, stając u wezgłowia łóżka.
— Pomyślałam, że jeżeli pani nie śpi jeszcze, to będzie pani wynikiem zaciekawiona. Uważam, że stało się dobrze. Może on nareszcie przestanie pisać te idiotyczne noty, pani doktorowo. Nigdy nie darzyłam specjalną sympatią takich brodaczy, ale wolę jego, niż Wilsona.
Gdy nazajutrz rano przyszła sprawdzona już wiadomość, że jednak Wilson został ponownie wybrany, Zuzanna udawała, że nie zmartwiła się tem zupełnie.
— Lepszy już głupiec, którego się zna, niż głupiec nieznany, mówi stare przysłowie, — zauważyła wesoło. — Nie znaczy to, że mam Wilsona za głupca, chociaż sądząc z ostatnich jego czynów, stanowczo niepotrzebnie się urodził. Ale potrafi świetnie pisać noty, a nie mieliśmy pewności, czy