Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na różną wysokość, zawsze jednak wyrastali tak, iż czas im było zerwać się z kolan matki-ziemi w lot własny, w świat własny, szeroki. A czynili tak nawet ci, których dola nie gnała precz od niej.
Ale Bohdan nigdy takiego własnego lotu i własnego osobnego świata ducha, poza Ukrainą nie miał. On, który się i na zaziemski żywot przymawiał o nią Bogu.
Bo inni pieśniarze miłowali ziemię-rodzicielkę, jak miłuje matkę syn-mąż, syn-człowiek, który, choć sercem poczuwa się do niej, choć się zastawia za nią pieśnią i ramieniem, przecież i po za nią ma »takie rzeczy, w których mu być trzeba.« Zaczem przychodzi chwila, że odłącza się od niej i przyzostaje w świątyni ducha swego, i mówi onej zafrasowanej, onej szukającej: »Niewiasto, co mnie i tobie?«
Ale Bohdan, jakiekolwiek »prazniki« życia szły, i do jakiegokolwiek wędrował Jeruzalem, zawsze się pilno wzorzystych rańtuchów Ukrainy trzymał, a »rzeczy, w którychby mu bez niej być trzeba«, nie uznawał zgoła.
Kiedy więc inni ogarniali ziemię pieśnią