Przejdź do zawartości

Strona:Maria Konopnicka - Szkice.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cznego, czegoś niezrozumiałego w samej treści dzieła. Zupełnie tak, jak kiedy do znanej nam dobrze komnaty przeniknie księżycowa poświata, i wszystko nam w niej jak gdyby obcem i dziwnem uczyni.
Poświata owa jednak nie bije na nas wprost z piersi poety, nie jest światłem indywidualnem, ze zderzenia ducha poety z duchem dziejów ludzkości skrzesanem; światłem, które-by on nieświadomie jakby, a przecież koniecznie, w gmach dziejów onych z sobą wnosił, przesączając z niem razem mistycyzm jakiejś własnej doktryny historyozoficznej.
Owszem, jest światłem zapożyczonem, nazewnątrz tak ducha poety, jak ducha przeważnego odłamu dziejów stojącem; światłem, którego źródło, wszystkim znane i dostępne, zasilane jest żywym prądem tego jedynego w swoim rodzaju religijnego racyonalizmu, jaki bije z Ksiąg Mojżeszowych.
Z tych Ksiąg, zdumiewających jasnością wprost pozytywną swoich transcendentalnych koncepcyi; tłómaczących najzawilsze stosunki pomiędzy niebem a ziemią na język praktycznych konsekwencyi i codziennych zastoso-