Przejdź do zawartości

Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bywa tu przez lato restauracyja, o któréj wprawdzie nic powiedzieć nie umiem, sądzę jednak że znany z przysłowia najlepszy kucharz głód, lub przynajmniéj pomocnik jego, dobry apetyt, przyprawi smacznie każdą potrawę.
Jeżeli gdzie, to tutaj wobec téj przyrody tak majestatycznéj, tak cudnie pięknéj, która poi duszę niewymowną rozkoszą, w pośród ludu który tak lichą żywi się strawą, powinnyby zamilknąć owe wymagania, owa wybredność tak niezgadzająca się z rozsądkiem, że nie powiem, poniżająca człowieka, istotę duchową, która powinna mieć na pierwszym względzie, zaspokojenie potrzeb szlachetniejszéj połowy swojéj, nie zaś dogadzanie zachceniom drugiéj, będącéj jedynie mieszkaniem, sługą owego boskiego tchnienia. Prawda, że o głodzie trudno podziwiać nawet takie cuda, jakie tutaj nas otaczają, a powietrze i woda górska wielki budzą apetyt; ale czyż koniecznie z potrzeby robić zbytek? Kto uważa, że nie potrafi się obejść bez przysmaczków, że bez téj przyprawy góry i ich widoki nie potrafią go zająć i nasycić, niech nie wyjeżdża z miasta i niech zostawi Tatry tym, którzy o kawałku chleba z owczym serem i szklance mleka lub żentycy, gotowi całodzienne odbywać wycieczki, wracając z nich odświeżeni na duchu, przejęci uczuciem uwielbienia i wdzięczności dla Stwórcy wszechświata, z większym zapałem do cnoty, z gorętszą dla bliźnich miłością.
Mówiąc o mieszkaniu i gospodarstwie przez czas pobytu w Zakopaném, nie mogę pominąć zarzutu jaki spotyka nieraz tutejszych górali, t. j. łakomstwa i chciwości. Ta wada powinnaby się pokazać właśnie w takich stósunkach, jakie miewaliśmy z góralami, bawiąc po parę miesięcy w Zakopaném. Tymczasem mogę sumiennie powiedzieć, że bardzo rzadko zdarzyło nam się napotkać brzydkich łakomców, tak że możnaby ich policzyć do wyjątków, a przeciwnie zadziwiała nas nieraz