Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miał dać ująć w pułapkę; nie czekał, od czego Ekscelencya rozpocznie rozmowę, lecz sam, zadyszany od prędkiego biegu, jednym tchem wyrzucił sensacyjną wiadomość, z którą tu właśnie przybywał.
— Ekscelencyo! Durchlaucht przyjechał dzisiejszej nocy!
Dywersya ta okazała się znakomitym strategicznym obrotem. Anonim usunięty został na dalszy plan wobec tej nowiny. Dla Szymona, zwłaszcza w dniu dzisiejszym, przyjazd wielkorządcy był wypadkiem nad wszelki wyraz pożądanym.
— Jakto? Czyż być może!
— Ależ napewno, dowiedziałem się o tem od jego własnego lokaja. Durchlaucht bowiem przybywszy, wyprawił służącego z listem do waszej Ekscelencji, naturalnie do pałacu Bárdy’ch. Tam jednakowoż nikt nie umiał chłopaka poinformować, gdzie wasza Ekscelencya raczyła nocą przenieść swoje biuro, a ja, chociaż byłem przy tem obecny, zatrzymałem język za zębami i nie dałem mu żadnych objaśnień.
— To mądrze uczyniłeś, mój Ollósi. Nie trzeba rozgłaszać po mieście, że nocowałem w hotelu…
— A co, mój nos! nie zawodzi nigdy! — rzekł tryumfalnie Ollósi, z uznaniem dotykając się końcem palca nieomylnego swojego organu powonienia.
— Mój panie, jeżeli pan masz węch taki delikatny — rzekł po chwili, niby żartobliwie baron Szymon — to może odgadniesz po zapachu, czyich rąk i czyjego mózgu wykwitem jest ta piękna roślina, rozwinięta wśród ubiegłej nocy?
To mówiąc, podał Ollósi’emu wierszowaną satyrę i bacznie z pod oka obserwować go zaczął, pod-