Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Karasowski - Fryderyk Chopin t.II.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wiedz, że w Paryżu teraz wielka bieda, pieniędzy mało kursuje, odrapańców mnóstwo spotykasz z ponuremi fizognomiami i nieraz słyszysz odgrażającą mowę na Ludwika Filipa, który tylko ze swojem ministeryum na włosku wisi. Niższa klassa społeczności jest zupełnie rozjątrzona i co moment radaby zmienić stan rzeczy, aby koniec swej nędzy położyć, ale zbyt wiele ostrożności i baczności rząd ma na nią; najmniejsze zebranie się pospólstwa na ulicy, zaraz żandarmerya konna rozpędza. Wiesz, że mieszkam na 4 piętrze, ale w najładniejszym miejscu, bo na bulwarach; mam balkonik na ulicę wychodzący i mogę bardzo daleko w prawo i w lewo bulwary widzieć. Naprzeciwko mię, stanął kwaterą generał Ramorino, w miejscu tak nazwanem Cité bergére, gdzie duży dziedziniec przechodzi. Wiadomo ci zapewne jak go wszędzie Niemcy przyjmowali, jak go w Strasburgu Francuzi, zaprzągnąwszy się w miejsce koni, w tryumfie ciągnęli, słowem wiadomy ci ten entuzyazm ludu dla naszego generała. Paryż nie chciał być ostatnim w tym względzie. Szkoła Medycyny, młodzież tak zwana jeune France, nosząca bródki i podług pewnych przepisów zawiązująca chustki na szyi, postanowiła urządzić wielką demonstracyę. Potrzeba ci wiedzieć, że tu każda