Przejdź do zawartości

Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się w księżycu podwórko z wyliniałą trawą. Z pola zalatywało suchą słomą, dymkiem, przypalenizną i mokrymi płotami.
W zmiętym zapachu słomy świeciły gwiazdy. Na widoku stał klozet, z daleka szczekały psy, słychać było skądś łańcuch szorujący po kancie deski. W oknie było światło. Z komina unosiła się biała nitka dymu i zszywała skudloną jak wełna ziemię ze szklistym, jedwabnym niebem. Za firanką stały cztery słoje z czarnymi jagodami, zawiązane muślinem, pod którym topniał cukier. Sok czarnych jagód jest gęstą i granatową krwią tych domów.
Kwieciński otwarł drzwi i poprzez płytką sionkę od razu znaleźli się w jasno oświetlonym pokoju. Zamknęły się drzwi.
Pośrodku był stół, na stole biały obrus, kwiaty, półmiski i trzy nakrycia. Plecami do stołu, twarzą do drzwi, siedziała kobieta. Wstała i podeszła z nieśmiałą radością spełnionego oczekiwania.
— Pan? — przyjrzała się Pawłowi. — Bardzo się cieszę.
To ona, poznał ją, to ona jest żoną Kwiecińskiego, to bardzo dobrze, zupełne przeciwstawienie, pamięta ją, wtedy w czasie najazdu rodziny, gdy z winy jej brata, który już nie żyje, doszło do przykrego incydentu, zachowała się poprawnie, to ona dała hasło, aby jak najprędzej dom opuścić. — — Jak zdrowie? — podając rękę przetrzymywała dłoń Pawła, jakby chciała zbadać bicie jego pulsu.
Była drobna, w szarej sukni, oczy miała szare, inteligentną, zupełnie inteligentną, zmizerowaną twarz, włosy zaczesane w kok, wypukłe czoło mniszki i głos modlitewny. Jak mogła wytrzymać i mieszkać z tym capem?
Kwieciński postawił walizkę obok drzwi i w nagłym odruchu objął Pawła wpół:
— Bardzo!
Kwiecińska, jak gdyby wybraniając Pawła, zaproponowała, aby jeśli zechce, umył ręce.
Zaprowadziła do kuchni i nad miednicą polała ciepłą wodą z dzbanka.
— Pan wie? — zapytała. — Wiem — odpowiedział. Spojrzał w jej twarz z bliska i cofnął głowę. Była to twarz przeraźliwie świadoma. Z nieszczęściem na dnie, które może wciągnąć jak topiel.
Wrócili do pokoju.