Przejdź do zawartości

Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

omyłek zostawiam w korektach, coraz gorzej przepisuję referata biurowe; wczoraj nawet trzy kolumny rachunków trzy razy przerabiać musiałem. Czy pani tego sobie życzyła? No, więc tak się stało: jestem bardzo ciekawy odpisu Kazimiery i koniecznie go, jako dalszego ciągu Białej Róży, potrzebuję. Jestem w tym przypadku śmieszny, rozmarzony, według wszelkiego podobieństwa jestem najgłupszy ze wszystkich literatów warszawskich, ale za moją nędzę moralną, za domysły bezskuteczne i poszukiwania daremne, mam przynajmniej prawo raz jeszcze powtórzyć, że szanowna korespondentka jest bardzo, bardzo zalotną.

Niecierpliwie oczekujący jej przyszłego listu
Tomasz“.

Ledwo rzuciłem w skrzynkę pocztową taki zaczepny akt oskarżenia, wielka niespokojność mię zdjęła a jeśli się rozgniewa?... jeśli pisywać przestanie? Mała strata, krótki żal — perswadowałem sam sobie pomimo wrodzonego stoicyzmu jednak, te myśli mię trapiły zacząłem ważyć, rozpamiętywać, wnioskować, a przyszedłem do jaśniejszego od słońca rezultatu. Albo nieznajoma Kazimiera jest rzeczywiście kokietką; w takim razie oburzy się, nie odpisze i będę miał głowę spokojną; albo nie jest kokietką, w takim razie odpisze coprędzej z usprawiedliwieniem... i cóż ma być dalej? będę wiedział dalszy ciąg korespondencyj między panną Augustą, a panną Kazimierą. Zresztą, nie moja rzecz rozprawiać o tem, co mi się po głowie roiło; nie własnych pamiętników, lecz cudzych pism jestem wydawcą — dość powiedzieć, że wszystkie moje kombinacje na nic pewnego wprowadzić mię nie mogły; korespondencja nie została wstrzymaną, lecz odpowiedź też prędko nie nadeszła, i owszem,