Przejdź do zawartości

Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oto cała miłość jej. Nigdy z drżącego głosu, z nabiegającej rumieńcem twarzy, ze wzniesionej westchnieniem piersi, z gwałtowniejszych serca jej uderzeń, nigdy pewnym być nie możesz, czy to prawdziwe ukochanie, lub też nagle przy zdarzonej sposobności zbudzona wyobraźnia, sztucznie zadrażnione nerwy, naśladownictwem wywołane twego uczucia odbicie — coś, do szczepionej ospy i zwierzęcego magnetyzmu podobne.
Jeszcze niebezpieczniej o starszą kobietę romansem zaczepiać. Przecież starsza umyślnie tak długo nie czekała na ciebie: albo niedołęztwo, albo grzech, albo zawód i cierpienie w jej przeszłości leży. Jeśli to jakaś limfatyczna natura, co w nikim sympatji nie umiała wzbudzić, a względem ciebie żywszą niby okazuje przychylność, o dziewięćdziesiąt dziewięć przeciw jednemu założyć się możesz, że to jest praktyczne wyrachowanie jedynie, potrzeba rodzinnego w społeczeństwie stanowiska, bojaźń osamotnionej starości, tęsknota (tak) za ważniejszemi obowiązkami — wszystkie poboczne i towarzyskie przyczyny, których skutkiem dopiero owa miłość, owa niepokalana miłość, właśnie według piękności młodzieńczych marzeń i według prawdy swojej przyczyną wszelkich przyczyn być mająca. Kobieta zaprzęga się do wspólnej społecznej pracy, przyjmuje chaotyczne stosunków ludzkich zawikłanie; przyjmuje na swą odpowiedzialność gospodarstwo domowe, pielęgnowanie dzieci, tych jej samej nieznanych duszyczek, które ją zbawić lub potępić mogą, która ona bezwiednie w piekło wtrącić może, a koniecznie wprost do Boga wznieść powinna; kobieta przyjmuje te wszystkie trudy, niebezpieczeństwa, grozy wieczności swojej, przyjmuje dlatego tylko, że cię kocha. Jakże to śmieszniej i smutniej wygląda, gdy właśnie ciebie przyjmuje, dlatego tylko, że jej się chce tamtego wszyst-