Strona:Narcyza Żmichowska - Biała róża.pdf/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

podpis... niech-że pan zgadnie — może Augusta?... jeśli panu to imię na myśl przyszło, więc i literaci mylą się czasem i członkowie redakcji nie zawsze, nie wszystko zgadują — na ostatnim był podpis — Biała Róża.
Wierną kopję oryginału załączam:

„Już dawno wiem, jak pani sobie niekorzystnie wytłumaczyłaś każde słowo, które do niej na owym balu u państwa X** powiedziałam. Usłużna gadatliwość nie oszczędziła mi ani jednego żarciku pani Felicji, ani jednego spostrzeżenia dowcipnie przez pannę Kazimierę pochwyconego; wszystko mi przyniesiono tak świeże, ciepłe, ba, tak gorące, jak gdyby prosto z pod pary ich ust, z pod fajerwerku ich myśli wzięte. Może cośkolwiek dołożono, lub przypieczono w drodze — za to nie ręczę — ale choćby przez połowę rozdzielić, i tak już dosyć na ukaranie winnej, na zasmucenie niewinnej zostało, a jest winna i niewinna. Wkrótce to pani objaśnię; lecz się muszę pierwej z balowego rachunku uiścić.
„Na parę tygodni przedtem, w domu wspólnie znajomej nam osoby, zastałam raz panią Felicję, sławną turkusową szpileczkę, sławną kolekcjonistkę towarzyskich śmiesznostek, różdżkę nieubłagalną na wszystkie ludzkie przywary. Znałam ją od bardzo dawnego czasu, lękałam się jej gorzej niż zwierciadła, coby mi podobieństwo moich rysów albo w zbyt podłużnej, albo w zbyt szerokiej karykaturze odbijało. Widziałam ją zawsze wesołą, uśmiechniętą, swawolną jak dziecię i złośliwą jak dziecię także, jak dziecię, co rzutu kamyczków wymiarkować nie umie, a złych skutków uderzenia nie przypuszcza nawet. Tego dnia pani Felicja była wzruszona, odpowiadała z zapałem, chwaliła z uniesieniem — zdawać się mogło, że to inna kobieta, że głos inny, pojęcie