Przejdź do zawartości

Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jednak, Józiu, tym krzyżykiem twego ojca chciał błyszczeć przed ludźmi, gdybyś się nim chwalił, pokazywał go każdemu i wymagał większych względów za to, że go na pamiątkę odziedziczyłeś, byłoby to wcale niepięknie z twej strony. Gdyby twój syn tak uczynił, byłoby jeszcze niepiękniej, a gdyby który z praprapra i prawnuków twoich, sam przyznaj, do czego byłoby to podobne i czy wtedy największem głupstwembyś tego nie nazwał.
— Ja też pewnie moją pieczątką przed nikim chwalić się nie będę, ale ją schowam, bo mi ją babunia na pamiątkę dała. Czasem to jednak pomyślę, że ktoś z rodziny mamy i wujaszka sławnym czynem kiedyś się odznaczył.
— Chyba to już bardzo dawno być musiało, — rozśmiał się wuj Kazimierz — nie za pamięci ludzkiej, po dziadku naszym miarkując. Wszak prawda, ciociu Róziu?
— Ej, co tam grzechy zmarłych wypominać! — oburknęła się ciocia Rózia — czy to pan starosta był gorszym od innych?

PODANIA RODZINNE.

Istotnie, ciocia Rózia najlepiej wiedziała o tem, co się za dawnych czasów działo; była to niewyczerpana studnia tradycyj rodzinnych, ale z kolorytem, jaki w nich ubodzy krewni bogatym krewnym nadali. Wolno przypuszczać, że osobiste urazy, zazdrostki, niechęci, w różnych miejscach na przyciemnienie barw niektórych w płynęły; niema jednak wyboru, trzeba wziąć je takiemi, jakiemi są, bo innych brakuje. Pamięć rozdrażnionych zwykle w takich razach wierniejszą bywa od pamięci tych, co byli rozdrażnienia powodem. Kiedy dzieci Kalińskich