Przejdź do zawartości

Strona:Narcyza Żmichowska - Czy to powieść.pdf/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podkomorzyna, w całem sąsiedztwie wysoko szanowana matrona, podjęła się panią Dorotę odwieźć, zainstalować na miejscu i komuś ze swoich znajomych pod opiekę oddać. Wszystko zrazu poszło bardzo gładko. Pani Dorota wiernie słuchała rad Różańskiego i szła za wskazówkami zacnej podkomorzyny. Jasia w szkołach pijarskich umieszczono, z czego chłopiec nadzwyczaj się cieszył i nawet przez czas jakiś korzystał; dopiero później, gdy sumienny Różański zaczął wszystkie dochody dzierżawne w ręce pani starościny składać, różne zmiany w usposobieniach syna nastąpiły.
Jaś zaczął hulać, a matka we wszystkiem nie Różańskiego już, ale Jasia radami powodować się zaczęła. Można sobie wyobrazić, jak dwie takie nieoględne, świata, ludzi, rzecby można złego i dobrego nieznające istoty, prędko zachwiały ubezpieczony dla nich przez Różańskiego dobrobyt. Tysiące szły na fraszki bez żadnej wartości, na rozrywki, na szaleństwa, na fantazje. Pani Dorota ciekawą tylko była, ciekawą jak dziecko, ale też zmienną i jak dziecko obojętnie zapominającą. Nigdy jej na myśl nie przyszło, że można nie kupić tego, co chwilowo jej oczy ciągnęło ku sobie; gdyby kto siedmioletnią dziewczynkę po sklepach oprowadzał, toby jej odrazu niemniej pewnie cacek i świecidełek się zachciało, jak pani Dorocie, gdy na ulicę wyszła; tylko siedmioletnia dziewczynka nie miałaby woreczka z pieniądzmi, a pani Dorota miała go na nieszczęście przy sobie. Leżały u niej na składzie — drogie materje, muśliny, hafty, wstążki, różne sprzączki, pióra, kwiaty, figurki porcelanowe, różne koszyczki, igielniki, poduszeczki, wszystko to bez użytku. Nie dbała o żadne stroje, nie chwaliła się przed innymi ze swoich nabytków, bo się daleko od ludzi trzymała — ot tak poprostu, pilno jej było wyszastać te