Przejdź do zawartości

Strona:Obraz literatury powszechnej tom II.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   198   —

Wiatrów na swe skrzydła biorą;
Droga moja wciąż się zmienia:
Z lasu pędzi mię wiatr w pola,
Z góry znosi na dolinę;
Gdzie on płynie, tam ja płynę,
Moja dola — wspólna dola;
Ze mną niesie tchnienie burzy
Resztki wieńców z wielkich głowy,
Z czarnych włosów listki róży
I liść wieszczów laurowy!
(Władysław Ordon).




XVIII. Franciszek August de Chateaubriand.
René.
Jestto obraz młodzieńca, znużonego przedwcześnie nadmiarem życia, pełnego żądz niespokojnych, których zadowolnić nie może. Przy jego urodzeniu matka mu umarła; ojciec, kochając najstarszego syna, oddał Renego na wychowanie w obce ręce Temperament jego był gwałtowny, charakter — niesforny. To wesoły i wrzaskliwy, to ponury i milczący, zbierał nieraz wokoło siebie młodych towarzyszy, a potem porzucając ich nagle, uciekał, siadał na ustroniu, by przyglądać się mknącym obłokom lub przysłuchiwać się kroplom deszczu szeleszczącym po liściach. Co jesień przyjeżdżał do domu ojcowskiego; wobec ojca czuł się zawsze nieśmiałym i bojaźliwym, swobodę i zadowolenie odzyskiwał tylko przy siostrze swej Amelii, z którą łączyła go zgodność charakterów i upodobań pełnych poezyi. W szesnastym roku życia tworzył René wiersze »płynące z natchnienia, widokiem przyrody rozbudzonego*. Wrażenia religijne silnie nań oddziaływały. Oboje mieli serca skłonne do smutku, więc bardziej niż kto inny napawali się myślami tkliwemi i poważnemi. Po śmierci ojca, która na Renego oddziałała bardzo silnie, budząc w nim zarazem mocne poczucie nieśmiertelności duszy, opuścił wraz z Amelią dach rodzinny i przeniósł się do starych krewnych. Chwilowo pod wpływem rozmów z Amelią chciał wstąpić do klasztoru, niebawem wszakże odmienił zamiar i puścił się w podróż. Siostra żegnała go z widoczną radością, której powodu René wówczas się nie domyślał. Podróże atoli po Grecyi, Anglii, Szkocyi, Włoszech, gdzie poszukiwał głównie znajomości z malarzami i poetami, nie przyniosły uspokojenia; nie znalazłszy »nic pewnego u starożytnych, nic pięknego u nowożytnych«, powrócił do kraju bardziej rozstrojony, niż kiedykolwiek. A swoje ówczesne usposobienie maluje w słowach następnych:


Byłem i na wierzchołku Etny, góry ogniem ziejącej w pośrodku wyspy. Widziałem wschodzące na bezgranicznym widnokręgu słońce pod stopami memi, Sycylią w drobny zebraną punkcik i przestwory morza w oddali. W tym obrazie u stój) mych poziomo leżącym, rzeki wydawały mi się cienkiemi liniami na karcie geograficznej; a gdy z jednej strony oko przyglądało się tym przedmiotom, z drugiej wzrok mój zagłębiał się w czeluście ziejącej Etny, przerażającej płomienistemi wnętrznościami, przez czarne kłęby dymu przeglądającemi.
Młodzieniec siedzący na krawędzi wulkanu, pełen namiętności w łonie i łez nad losem śmiertelnych, których siedziby zaledwie dostrzedz mógł wzrokiem, w oczach waszych, czcigodni starcy, czemże być jjmoźe więcej, jak istotą godną serdecznej litości? Nie wchodząc w to, jakie możecie utworzyć sobie pojęcie o biednym Reném, powiadam wam, że obraz ten daje najlepsze wyobrażenie o charakterze i istocie jego: tak to przez cały ciąg życia mego miałem przed oczyma widok stworzenia całego, w granicach swych niezmiernego, niedojrzałego — i przepaść obok siebie....
Ujrzałem się wkrótce w ojczyźnie mojej bardziej samotnym i opuszczonym, niż byłem w obcych krajach. Chciałem się przez