Swieżą latorośl do ludzkiego łona,
Jak rolnik ziarno. Szarańcza nasiona
Napadnie, zniszczy i wydrze plon ziemi.
I jeśli rolnik gadu nie wypleni,
Spocznij spokojnie! — gdy jesień nadbieży,
Szarańcza czuwa i zasiewy zbierze!
A wyż to przecie, wy w środki bogaci,
Powinnibyście w duchowej krainie
Zamieszkać, wzrastać w umysłu dziedzinie,
I krzepić wzrost i siły ubogich swych braci!
I cóż stąd, żeście wy bardziej pieniężni.
Gdyście słabi umysłem, mali, niedołężni?
Wy wierzycie w materję, bo nie macie ducha;
I pierś, jak kufer, sztabą zamknęliście twardą.
Wszystko, co jest szlachetne, wita was z pogardą:
Tylko podłość płaszcząca w próżność waszą dmucha,
Lecz taż zgraja, co przy was wzrośnie na kradzieży.
Jutro wam, mniej pieniężnym, pogardę wymierzy —
Waszą barwę i postać wdzieją nowicjusze,
Aby świat ich nie poznał, że to parwenjusze!
Tu już koniec jest fragmentu.
Chwała Bogu, wyznam szczerze,
Choć przyjaciel jestem Sowy,
Lecz się cieszę z tego mętu,