Przejdź do zawartości

Strona:PL Żeligowski Edward - Jordan (wyd. 1870).pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak nam przez Niego pokazana droga.
Chór męczenników musiał ją krwią zrosić.
Lecz będzie człowiek podniesion do Boga!
Kto podniesion, ten musi tak innych podnosić.
(Znika.)

ZŁY DUCH
(w postaci kobiety pokasuje się w głębokościach przepaści).

Przybiorę postać jego kochanki,
Słodkiemi oczy jemu się przymilę,
Przysięgnę miłość, włożę ślubne wianki,
I już się oprzeć nie będzie mi w sile,
Wydrę mu z serca zapomnienie siebie,
W samolubnem uczuciu świat cały zagrzebię —
W sercu mu pamięć błogich chwil odżyje,
Skoczy po miłość, i tak złamie szyję!

(Woła Jordana, przyjmując naprzemian barwy najponętniejszej Kreolki, potem smutku i rozpaczy.)

Jam tu — jam twoja — iść z tobą gotowa!

JORDAN
(obwiany skrzydłem Anioła Stróża.)

O, w sercu mojem ty już jesteś wdowa!
Po twego serca podgrzebie
Ja nie pójdę szukać ciebie,
W przepaściste lecieć tonie.
Czy pierś żarem uczuć spłonie,
Czy czas żary te wystudzi
I śmiech smutny da mi w wianie,