Przejdź do zawartości

Strona:PL Adam Mickiewicz - Poezje (1929).djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XCII
RANEK I WIECZÓR


Słońce błyszczy na wschodzie w chmur ognistych wianku,
A na zachodzie księżyc blade lice mroczy;
Róża za słońcem pączki rozwinione toczy,
Fijołek klęczy, zgięty pod kroplami ranku.

Laura błysnęła w oknie, ukląkłem na ganku;
Ona, muskając sploty swych złotych warkoczy:
«Czemu, rzekła, tak rano smutne macie oczy,
I miesiąc, i fijołek, i ty, mój kochanku?»

W wieczór przyszedłem nowym bawić się widokiem;
Wraca księżyc, twarz jego pełna i rumiana,
Fijołek podniósł listki, otrzeźwione mrokiem;

Znowu stanęła w oknie moja ukochana,
W piękniejszym jeszcze stroju i z weselszem okiem;
Znowu u nóg jej klęczę — tak smutny, jak z rana.