Strona:PL Allan Kardec - Księga duchów.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdziebyście nie byli, będzie on z wami: więzienia, szpitale, miejsca rozpusty, samotność, nic was z nim nie rozłącza, i chociaż widzieć go nie możecie, dusza atoli zawsze czuć będzie jego obecność z delikatności swych popędów i w mądrych radach.“
„Dla czego nie chcecie poznać tej prawdy! ileż to razy dopomogłaby ona wam spokojnie zachowywać się w chwilach stanowczych; ileż to razy wybawiłaby was od pokus złych Duchów! Lecz w dniu owym wielkim anioł ten dobry może częstokroć powiedzieć: a co? czy ci o tem nie mówiłem? tyś tego jednak nie uczynił; wskazywałem ci przepaść, a otóż do niej wpadłeś; czym nie dawał ci poznać przez twe sumienie drogi prawej, a tyś poszedł drogą kłamliwą? — O! pytajcie waszych aniołów stróżów; ustanówcie pomiędzy nimi a wami najszczersze stosunki, jakby pomiędzy najlepszymi przyjaciółmi na ziemi. Nie starajcie się nic ukrywać przed nimi, bo mają oni oko Boskie przy sobie, i oszukać ich nigdy nie potraficie. Myślcie o przyszłości; starajcie się postępować w tem życiu, a próby wasze będą skrócone, i istnienia będą szczęśliwsze. Uzbrójcie się ludzie w męztwo! odrzućcie daleko od siebie raz na zawsze przesądy i podejrzliwość; wchodźcie na nowe drogi, które otwierają się przed wami; idźcie! idźcie! macie przewodników, postępujcie za nimi: celu chybić nie możecie, tym celem bowiem jest Bóg.
„Niech ci, dla których niemożebnem się zdaje, by Duchy wyższe mogły się poddawać pracy tak uciążliwej, pamiętają o tem, że my wpływamy na dusze wasze z odległości miljonów mil: przestrzeń jest dla nas niczem, i żyjąc zupełnie w innych światach, Duchy nasze zachowują zawsze związek z waszemi. My cieszymy się przymiotami, których wy pojąć nigdy nie potraficie; bądźcie jednak pewni, że Bóg nas wcale pracą nie przeciąża, i nie porzucił was tutaj na ziemi bez przyjaciół i opieki. Każdy anioł stróż ma swego protegowanego, nad którym rozciąga swą opiekę, jak ojciec nad swojem dzieckiem, i jest szczęśliwym, gdy go widzi na dobrej drodze, lub się smuci, gdy ujrzy swe rady zapoznanemi.