Przejdź do zawartości

Strona:PL Bourget - Kosmopolis.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
375
KOSMOPOLIS.

mówić zawsze tak, jak gdyby rozumiał jej skryte cierpienia, nie wydobywając ich nigdy na jasność zbyteczną, czemby jej przykrość zrobił. A teraz do uroku inteligencyi swej i sławy dołączył jeszcze romantyczną waleczność w swym pojedynku niezwykłym z Bolesławem Gorskim. Przytem powieściopisarz jeszcze z jednego względu był bardzo interesujący, czemu całkiem nie był winien. Interes ten miał źródło w tej okoliczności, że zwykłe mu w rozmowie szyderstwo było w uderzającej sprzeczności z wykwintnością patetyczną jego książek, tak iż Alba sądziła, że i Julian także ukrywał jakąś bolesną tajemnicę pod maską sceptycyzmu. Jeden z tych powodów wystarczyłby, by każda matka zabroniła zupełnie swej córce wszelkiej poufałości z młodym człowiekiem, tak zdolnym do zakłócenia wyobraźni dwudziestoletniej. Ale hrabina daleką była od takiego nadzoru nad córką, zwłaszcza, że, jak wszyscy rodzice, wytworzyła sobie pewne przekonanie o charakterze Alby. „Taki, coby w jej obudził zapał — mawiała — jeszcze się nie narodził“... Natura hrabianki była zupełnie od niej różna, to też nie mogła zrozumieć tego serca, zamykającego się tem staranniej, im silniejsze w niem wrzało uczucie, gdy tymczasem u rzeźwej i czynnej wenecyanki wzruszenie było symbolem szczerości. Tego wieczoru nie zauważyła nawet rozmarzenia Alby, gdy Dorsenne odjechał, aż dopiero Hafner zwrócił jej na to uwagę. Przebiegły