Przejdź do zawartości

Strona:PL Bruchnalski Mickiewicz a Moore.pdf/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

za analogiczną co do myśli z odpowiednimi ustępami w »Czcicielach ognia«, nosi piętno i pełni tylko rolę artystycznego narzędzia w ręku Mickiewicza; za pomocą tego narzędzia tworzy on wprawdzie podkład dla swej kreacyi, ale samodzielnie maluje i rzeźbi na nim pomysły poetyczne, które wraz z innymi, będącymi owocem wyłącznym twórczości naszego poety, pojęte jako całość dają utwór na wskróś polski, na wskróś Mickiewicza.
Czy wskutek tego porównania zblednie może gwiazda »Konrada«, czy może wobec ognia Mitry i bohaterskiej duszy Hafeda zgaśnie ogień, jaki wieszcz wlał w swą groźną, powieść litewską? Zdaje się, że nie, tak samo jak nie zbledną »Ballady« wobec ballad Goethego, a »Sonety« wobec sonetów Petrarki! A może zestawienie takie ubliża pamięci i sławie wielkiego poety? Odpowiedzmy na to słowami Odyńca, według którego, wówczas, gdy Moore należał »do plejady słonecznych płanet«, Mickiewicz był »wschodem promieniejącym jutrzenką«, ale dodajmy wschodem, z którego niedługo miało zabłysnąć potężne słońce »III. Części Dziadów« i »Pana Tadeusza«.