Przejdź do zawartości

Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
WALKA Z NAPASTNIKAMI

Pies i wilczyca były właśnie o pół mili mniej więcej od wypróchniałego drzewa, gdy z lekkim podmuchem południowego wiatru zaleciała Szarą Wilczycę ostra woń przybyszów.
Trąciła zlekka Kazana, zwracając mu na to uwagę; niebawem i on też wyczuł obcy zapach wzmagający się coraz w miarę, jak się zbliżano do legowiska.
O dwieście jardów mniej więcej od osady bobrów oba stworzenia posłyszały nagle głośny trzask i plusk drzewa, padającego w wodę. Przystanęły w miejscu i przez długą chwilę stały tak, wsłuchując się, z naprężonemi nerwami. Wnet potem znowu posłyszały plusk wody i jakieś przenikliwe piski.
Szara Wilczyca zwróciła ku Kazanowi oślepłe oczy. Lepi niż on wiedziała, co się tu działo i pragnęłaby mu to wyjaśnić.
Znowu więc oboje ruszyli truchtem. Gdy wreszcie przybyli tam, gdzie niegdyś była wysepka, ujęta w nurt bystrej wody i wypróchniałe drzewo, tak długi czas użyczające im schroniska, Kazan zamarł w bezgranicznem zdumieniu na widok niebywałych zmian, jakie zaszły przez czas ich nieobecności. Wokoło rozciągał się staw, zatapiający drzewa i krzewy.
Kazan i Szara Wilczyca podchodziły milczkiem,