Przejdź do zawartości

Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czasu będzie przychodził do nas w odwiedziny, jak dawniej.
Powieki jej opadały zwolna na oczy. Z oddali dochodziło coraz krótkie, urywane naszczekiwanie, po którem następowała znów słodka, kojąca cisza.
To Kazan polował wespół z Szarą Wilczycą, skąpany w opalowem świetle księżyca, który wzeszedł właśnie i zalewał swem łagodnem, roztęsknionem jarzeniem doliny i lasy.

KONIEC