Przejdź do zawartości

Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
V.

Teresa uspokojona temi słowy, podeszła do Pawła i podała mu rękę.
— Ponieważ jesteś pan przyjacielem Gastona, będziesz i moim — rzekła swym głosem melodyjnym. — Skoro on pana kocha, więc i ja będę kochać. Jesteś pan dla niego bratem, ja będę pańską siostrą.
Głos i twarz Teresy od pierwszej chwili oczarowały Pawła.
— Brat ma prawo uścisnąć swą siostrę — rzekł — czy pozwalasz Gastonie?
— Pozwalam!
Gaussin objął młodą kobietę, i na jej bladych policzkach złożył dwa pocałunki. Od tej chwili lody były złamane i zniknął wszelki przymus.
— Więc zgodziłeś się pan zostać ojcem chrzestnym naszego dziecięcia?
— Bez wahania i z całego serca. Chodzi teraz o jedną rzecz i dość ważną... Któż będzie matką i chrzestną?
W tej chwili weszła Anusia, niosąc na rękach drwa do komina.
— Oto matka chrzestna — odrzekł Gaston, wskakując na dzielną dziewuchę, która usłyszawszy to, za-