Przejdź do zawartości

Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przewodnikiem, doradcą i przyjacielem... Czy chcesz, ażeby majątek, po twojej śmierci, przeszedł na skarb.
— Wolę sam go zjeść za życia.
— Tak, ale gdybyś go nie przejadł?
Prosper zastanowił się, że zrobienie testamentu nie jest jeszcze śmiercią, i odpowiedział:
— I owszem.
Włosko pochwycił komiwojażera za ręce i ścisnął je serdecznie, wołając:
— A tak to co innego!... jesteś przyjacielem!... prawdziwym!
— Ale — podchwycił przyszły mąż Heleny — jak teraz zbyteczne byłoby zajmować się moim testamentem... Pierwszym warunkiem, ażeby coś dać, jest ten, że trzeba mieć, a ja nie mam nic.
— Oczywiście... To też ja nic nie będę miał, jeżeli ty nic mieć nie będziesz. Ale chodzi mi o ten dowód twego przywiązania.
— No — rzekł Prosper ze śmiechem — to powiedz mi, jak się to robi, jak cię uczynić ogólnym spadkobiercą mojego obecnego i przyszłego majątku... Przygotuj projekt testamentu...
— Jest gotów...
— Już!... — zawołał Prosper nie bez pewnego zdziwienia. — No, ty możesz się chwalić, że o wszystkim myślisz i że czasu nie tracisz!
— Człowiek rozsądny musi przewidzieć wszystko — wyrzekł sentencjonalnie były dependent.
— Ha! to pokaż mi twój projekt... ciekawy jestem doprawdy.
— Poczekaj chwilkę, zaraz powrócę.
Tordier wyszedł i ukazał się wkrótce, przynosząc wzór testamentu, który już znają czytelnicy.
— Masz... Rozpatrz się... — wyrzekł, podając Prosperowi papier, który go wziął i przeczytał głośno: